30.03.2015

"Vogue - za kulisami świata mody", czyli czego dowiecie się ze szczerej opowieści redaktor naczelnej

Kirstie Clements
Wszystkie książki o tematyce ściśle związanej ze światem mody pochłaniam migusiem i z ogromną przyjemnością. Do książki Kirstie Clements miałam niezwykłego pecha, za każdym razem, gdy chciałam ją nabyć, albo jeszcze jej nie było albo została wyprzedana i  miała być na drugi dzień.
Codzienne bieganie do empiku miałoby swoje plusy, ale ucierpiałby na tym mój portfel. Postanowiłam książkę kupić online, czego zazwyczaj nie robię. Lubię mieć kontakt z kupowaną lekturą, a przy okazji w głowie tworzę następną listę czytelniczą.

Autorką książki jest Kirstie Clements, była naczelna australijskiej edycji Vogue'a. Z biblią mody związana była przez 25lat, z czego 13 na stanowisku naczelnej. Podniosła Vogue'a z dna, umocniła jego pozycje, wzbudzała szacunek i bardzo ciężko pracowała, aż nagle została zwolniona.

Opis na okładce wskazuje nam, że książka składa się z niezwykłej ilości smaczków, tajemnic i wszystkiego tego, co kobiety kochają najbardziej. Po pierwsze, nie zakładajcie, że pani Clements stworzyła tę książkę z zemsty. Żadna kobieta tak łagodnie się nie mści ;)

Clements karierę w Vogue'u rozpoczęła od pracy w recepcji, był rok 1985, z czasem dała się poznać jako bardzo ambitna i zdolna młoda kobieta. Pomału pięła się po szczeblach kariery. Została asystentką zastępczyni redaktor naczelnej, uczestniczyła w sesjach zdjęciowych, pomagała w dziale promocji. Została redaktorką działu urody.

Nagle wyjechała z Australii i zamieszkała w Paryżu, wyszła za mąż, urodziła bliźniaki, ciągle przy tym współpracując z Vogue'iem. Po kilku latach Kirstie wraca do Australii i wtedy zaczyna się cała zabawa...

W tym miejscu nie powinnam już zdradzać żadnych szczegółów, nie chcę zabierać wam przyjemności z czytania, a na ową bez wątpienia jesteście skazane.

Książkę czyta się błyskawicznie, budzi emocje, czaruje. Kilka razy łapałam się na myślach, że historia jest wymyślona, czułam się jakbym czytała dobrą powieść obyczajową. Musiałam powtarzać sobie "przecież to działo się naprawdę"! 

Kirstie Clements udowadnia nam, że moda jest czymś więcej niż tylko bandą wychudzonych modelek i nadętą redaktor naczelną. Przedstawia świat piękny, a zarazem pełen intryg. Clements jest przede wszystkim świetną redaktorką, która kocha pisać. Swoją pracę zaczynała na maszynie do pisania. Nie było komputerów, faxów, ani żadnych innych wygód. Redaktorzy ciągle musieli walczyć o modelki, projektantów itp... bo przecież inne edycje Vogue'a były ważniejsze.

Tworzenie czasopisma było trudną pracą. Pracą dla ludzi z pasją. Vogue nie był pełen snobów. Vogue trzymał poziom, redaktorki były ciepłe, dowcipne i nigdy nie szły na łatwiznę. Pokazy oglądało się w niewielkim gronie, nikt nie musiał przepychać się między napuszonymi blogerkami, które właśnie robią zdjęcie babeczek na instagram.

Za przybliżenie czytelnikowi tak pięknego świata Kirstie Clements należą się brawa. Była świetną redaktor naczelną, dzięki której australijski Vogue ma głos... może cichutki, ale jednak głos.
vogue australia
Kirstie Clements



4 komentarze: